Ryga - Tallin - Sztokholm... na rowerze

wakacje 2017

W przerwie między semestrami, gdy pogoda nie sprzyja, znalazłem chwilę by powspominać wakacje, a co za tym idzie zeszłoroczną wyprawę rowerową „Ryga – Tallin – Sztokholm 2017”, w której brałem udział wraz z moimi przyjaciółmi.

Sam pomysł podjęcia tej inicjatywy zrodził się po sylwestrze 2017, gdy zastanawialiśmy się nad wyzwaniami na nowy rok. Chcieliśmy osiągnąć coś, co wydawałoby się niemożliwe i pozostałoby w naszej pamięci na wiele lat. Idąc śladem naszych starszych kolegów postanowiliśmy przejąć stowarzyszenie „Bike travels” i zorganizować wyprawę rowerową.


Początkowo, chętnych na taką imprezę nie brakowało. Jednak gdy nadeszła pora podjęcia ostatecznej decyzji, zostało nas jedynie trzech: Jan Pabisek, Mateusz Dembiński oraz Jacek Jagielski.

Źródła naszej motywacji były różne, jednak za najważniejsze cele obraliśmy przede wszystkim rozwijanie swoich pasji i przezwyciężanie własnych słabości. Co więcej wyprawa okazała się być idealną okazją do promocji Grajewa oraz odwiedzenia zaprzyjaźnionych miast: Soleczniki i Wilkomierz, jak również poznania kultury, historii i religii zwiedzanych krajów. Jeżdżąc palcem po mapie, zdecydowaliśmy się na kraje nadbałtyckie – jest to dość mało oblegany turystycznie obszar, w którym żaden z nas nigdy nie był.

Przygotowania rozpoczęliśmy już w marcu. Do głównych zadań należało ustalenie i szczegółowe doprecyzowanie trasy, wyczerpujące treningi, gromadzenie części do rowerów oraz pozyskanie sponsorów. Bardzo ważne było wcześniejsze zarezerwowanie noclegów w stolicach (domy pielgrzyma, hostele, motele). Ostateczna długość trasy wyniosła 1500 km. Rozłożyliśmy ją na 12 dni, zaś czas całej wyprawy objął 18 dni. Na każdy dzień wyczerpującej drogi, zaplanowaliśmy około 125 km. Zamierzaliśmy odwiedzić 5 stolic takich jak: Wilno, Ryga, Tallin, Helsinki oraz Sztokholm, w których robiliśmy dzień przerwy na zwiedzanie.

Dzięki życzliwości władz Grajewa, grajewskich firm oraz osób prywatnych, przy niemałym wsparciu rodziców i znajomych, udało nam się wyruszyć 26 czerwca 2017r. o godz. 8:30. Trasę od Urzędu Miasta do Rajgrodu pokonała z nami grupa znajomych rowerzystów.

Już pierwszego dnia przekroczyliśmy granicę z Litwą, a cały ten kraj przejechaliśmy w ciągu kolejnych czterech dni. Drugiego dnia wyprawy dojechaliśmy do zaprzyjaźnionego z Grajewem miasta Soleczniki, gdzie 90% mieszkańców to Polacy. Niezwykle miłą niespodzianką w tej miejscowości były polskie nazwy ulic, urzędów i sklepów.

Kolejnego dnia wyprawy dotarliśmy do Wilna, gdzie zatrzymaliśmy się na obiad oraz na krótką modlitwę w Ostrej Bramie. Do tej pory bez problemu udawało nam się znaleźć nocleg, niestety trzeciego dnia musieliśmy spać pod namiotem. Namiot rozbijaliśmy na szybko, o późnej porze, niemalże w zupełnej ciemności, a na nasze nieszczęście pogoda zupełnie nie dopisała – przez całą noc padał deszcz. Nad ranem obudziliśmy się cali przemoknięci (włącznie ze wszystkimi rzeczami). Śmiało możemy stwierdzić, że kolejny dzień okazał się być jednym z najbardziej nieprzyjemnych w czasie całej wyprawy. Pokonaliśmy wtedy niecałe 100 km, przez co później musieliśmy nadrabiać stracony dystans. Ta sytuacja pokazała nam pewne błędy organizacyjne, gdyż nie przewidzieliśmy złej pogody, na skutek której nie będziemy w stanie pokonać więcej niż 100 km.

1 lipca dotarliśmy do Rygi. Pomimo deszczowej pogody, która towarzyszyła nam przez cały czas zwiedzania, to miasto najbardziej przypadło nam do gustu i z całą pewnością w przyszłości będziemy do niego wracać. Kolejną niezwykłą noc spędziliśmy pod namiotem nad samym morzem, w rezerwacie przyrody, gdzie niemalże zatrzymała nas straż parku (zielony kolor namiotu zapewnił dobry kamuflaż).

Odcinek Ryga – Tallin okazał się być najłatwiejszym i najbardziej przyjemnym ze względu na płaskie ukształtowanie terenu. Najciekawszym zajęciem podczas monotonnej drogi, było wypatrywanie polskich tirów i serdeczne pozdrowienie gestem machnięcia ręki odwzajemnione głośnym sygnałem dźwiękowym. Podczas drogi jechaliśmy w jednej kolumnie, co 7 km zmienialiśmy się na prowadzeniu tak, by każdy z nas mógł odpocząć. Postoje robiliśmy co ok. 30 km. Dotarliśmy do Tallina po 3 dniach, tam spędziliśmy 2 noce, spacerując po starówce i kosztując regionalnej kuchni. 11 dnia wyprawy przepłynęliśmy promem z Tallina do Helsinek.

W Helsinkach miał miejsce niefortunny incydent, pękła mi linka od przerzutek i niezwłocznie musieliśmy znaleźć salon rowerowy by móc ruszyć dalej. Warto zaznaczyć, że Helsinki to przepiękne miasto, które urzekło nas bogatą architekturą i majestatyczną przyrodą.

Z Helsinek do Sztokholmu płynęliśmy nocnym siedemnastogodzinnym promem, na którym w końcu udało nam się odpocząć. Sztokholm okazał się być malowniczym, jednak też bardzo drogim miastem np. cena chleba 25,00 sek (10,60 zł). Co więcej, ogromnym plusem były zadbane ścieżki rowerowe, którymi bezpiecznie i bez problemu można dotrzeć na drugi koniec miasta. Mieszkańcy Sztokholmu, z którymi rozmawialiśmy przestrzegali nas abyśmy wyjeżdżając ze stolicy uważali na obozowiska uchodźców, sugerowali nam wyjazd z miasta pociągiem. Pomimo ostrzeżeń postanowiliśmy trzymać się planu i jak się okazało, na szczęście, nic złego nas nie spotkało.

Od Sztokholmu do gminy Karlskrony, gdzie mieliśmy wsiąść na prom do Polski, dzieliło nas 500 km i był to zdecydowanie najcięższy etap naszej wyprawy. Trudno było znaleźć dogodne miejsce do rozbicia namiotu. Szukaliśmy ustronnych miejsc, niestety cały teren był skalisty, co uniemożliwiało wręcz wbicie śledzi. Co gorsza przez trzy dni z rzędu zmuszeni byliśmy obmywać się jedynie wodą z butelki i z kranu na stacjach benzynowych. Było bardzo ciężko, jednak daliśmy radę. Szwecję do dziś wspominamy jako piękny i czysty kraj, z mnóstwem zieleni. Dodatkowo duże wrażenie wywierały na nas typowo szwedzkie domki pokryte czerwoną farbą.

W finalnym etapie naszej wyprawy, kiedy do promu zostało jedynie kilka kilometrów, jechaliśmy już żółwim tempem. Nic nam już nie przeszkadzało, gdyż na samą myśl o powrocie do domu ogarniała nas radość. 13 lipca (18 dnia wyprawy) nareszcie dopłynęliśmy promem do Gdańska, gdzie jednocześnie tak bardzo szczęśliwi, jak i wyczerpani wsiedliśmy w pociąg do rodzinnego Grajewa. W ten sposób zakończyliśmy naszą wyprawę.

Emocji, które towarzyszyły nam w trakcie wyprawy, nie da się opisać: płacz przemieniał się w radość, gniew w determinację, bezsilność w upór, a zniechęcenie w wiarę i nadzieję. Była to niezwykła walka z samym sobą – zarówno psychiczna jak i fizyczna. Cała wyprawa bez cienia wątpliwości zakończyła się sukcesem, wbrew wszelkim przeciwnościom spełniliśmy wszystkie założone cele i przekroczyliśmy granice własnej wytrzymałości. Udało nam się przejechać 1500 km według planu, nikt na nas nie napadł, nie okradł, a co najważniejsze doświadczyliśmy ogromnej Opatrzności Bożej, życzliwości i gościnności obcych ludzi, którzy z zaufaniem przyjmowali nas pod swój dach.

Myślę, że udowodniliśmy zarówno sobie jak i innym młodym ludziom, że warto jest stawiać sobie cele i je realizować. Wakacje można spędzić nie tylko leżąc na plaży czy kanapie, ale również na sportowo.

Dzięki temu przeżyciu zawiązaliśmy mocne więzi naszej przyjaźni. Z uśmiechem na twarzy wspominamy naszą wyprawę rowerową, jednak na razie nie planujemy kolejnej. Skupiamy się na innych celach – w tym roku postanowieniem noworocznym jest debiut w półmaratonie, do którego również zachęcam moich przyjaciół.
Jeszcze raz pragniemy podziękować wszystkim tym, którzy wspierali nas duchowo i finansowo od początku wierząc w nasz sukces.


Jacek Jagielski

https://youtu.be/PES8pAPF9f8

  • IMG_8472
  • IMG_8497
  • IMG_8827
  • IMG_8973
  • mapaa